Siedem dni wokół komina w Agadirze,styczeń 2013

Opisy, zdjęcia, linki z podróży w 2012 roku.
Wiadomość
Autor
Awatar użytkownika
Kowal73
Uczy się jeździć
Posty: 64
Rejestracja: pn maja 07, 2012 10:06 pm
Lokalizacja: Warszawa

Siedem dni wokół komina w Agadirze,styczeń 2013

#1 Post autor: Kowal73 »

Kilka telefonów, kilka maili i już wiemy, że opuszczamy zaśnieżoną Polskę i ruszamy w stronę afrykańskiego słońca.
Motocykle, które tam wieziemy to lekkie KTMy i BMW, na pokład pakujemy również Yamaszkę Wicemistrza Europy w Motocrossie Łukasza Kurowskiego.
Pięć dni i pięć tysięcy kilometrów później rozstawiamy sprzęty przed hotelem w Agadirze, tu je zostawiamy. Ekipa bawi się z własnym przewodnikiem a my ruszamy w swoją stronę. Plan jest konkretny - chcemy coś zobaczyć, odpocząć i nacieszyć się słońcem. Jedziemy bez spinki i we własnym tempie.
Jako pierwszy cel obieramy urocze portowe miasteczko Essaouira. Droga do celu prowadzi wzdłuż oceanu, co chwilę zatrzymują nas jednak widoki i na miejsce nie docieramy. Rozbijamy namiot na klifie i po kolacji złożonej z pomarańczy i hiszpańskiego wina zasypiamy uśpieni szumem oceanu.

Następnego dnia rano, po krótkich szaleństwach na plaży meldujemy się w Essaouirze. Od razu kierujemy się w stronę portu. Koniecznie chcemy zobaczyć słynne na cały Świat niebieskie łódki. Nie jesteśmy zawiedzeni, jest tak jak się spodziewaliśmy. Port jest pełen niebieskich łódek jak, wielkich kutrów rybackich i ludzi sprzedających to co udało im się złowić. W tym zgiełku i tłumie słyszymy jak ktoś woła do nas w naszym ojczystym języku. Tak właśnie poznajemy Mietka i jego dziewczynę. Okazuje się, że najlepszy przyjaciel Mietka był z nami w Maroku w kwietniu zeszłego roku - Świat jest mały.

Miasteczko tak nas wciąga, że postanawiamy w nim zostać do następnego dnia. Wynajmujemy pokój w hoteliku, który polecili nam spotkani nad brzegiem Polacy, przebieramy się w cywilne ubrania i ruszamy na kolację. Krewetki, langusty, kraby, kalmary i świeże ryby kuszą niesamowicie, sprzedawcy zachęcają a nad wszystkim unosi się zapach ziół i grilowanych owoców morza... Nie można było przejść obojętnie. Pełni tych pyszności wstępujemy do odkrytej w ciągu dnia knajpki z piwem i wracamy do hotelu. Kolejny wspaniały dzień za nami.

Rano opuszczamy miasteczko i znów wzdłuż Atlantyku kierujemy się w stronę Gór Atlasu. Nie odjechaliśmy daleko i znów zatrzymują nas widoki - tym razem są to ogromne wydmy tuż nad brzegiem. Złote hałdy kuszą i mamią więc po chwili grzebiemy się w piasku próbując wjechać na najwyższą z wydm tym samym spełniamy kolejne marzenie - tam dziś będziemy spali...


Obrazek
Mistrz Kurowski we własnej osobie :)


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek

CDN..........

Awatar użytkownika
Kowal73
Uczy się jeździć
Posty: 64
Rejestracja: pn maja 07, 2012 10:06 pm
Lokalizacja: Warszawa

#2 Post autor: Kowal73 »

Rano budzą nas fale uderzające o brzeg i słońce zaglądające do namiotu. Zbieramy się szybko żeby wykorzystać jeszcze twardy o tej porze piasek i uniknąć upału. Dziś chcemy odbić w stronę gór Atlasu Wysokiego. Wcześniej wyznaczona trasa ma prowadzić górskimi widokowymi drogami i ponoć piękną Rajską Doliną. Nie wiemy czego się spodziewać, przerywana linia na mapie może być gładkim asfaltem ale też kamienistą, terenową drogą. Była jednym i drugim. Wysoko w góry wjechaliśmy krętym, nowym asfaltem, który jak to często w Maroku bywa, nagle się skończył. Dalej były już tylko kamienie i szuter. Wysokogórska droga prowadziła pomiędzy cedrowymi lasami i cudownie pachnącymi krzakami lawendy. Widoki zapierały dech w piersiach i zmuszały do postojów. Po drodze mijamy też martwy, spalony las, miejsce magiczne i smutne zarazem. Kilka kilometrów dalej krajobraz diametralnie się zmienia, nagle staje się zielono a wzdłuż drogi rosną kwitnące na blado różowo drzewa migdałowe. Ostatecznie docieramy do maleńkiej miejscowości Immouzer a tym samym do wielkiego wodospadu zwanego Welonem Panny Młodej. Niestety pora roku nam nie sprzyja, woda pojawia się tam tylko późną wiosną, korzystamy jednak z okazji, że jesteśmy tam praktycznie sami i pijemy kawę gapiąc się na suchą skałę. Czas nas goni więc po chwili znów jesteśmy w drodze i dopiero teraz wjeżdżamy w Rajską dolinę. Wijąca się serpentynami droga wiedzie skalistymi wąwozami przecinającymi zielone oazy. Co jakiś czas mijamy przycupnięte przy skałach urocze wioski i kawiarenki które aż proszą aby się zatrzymać. Nie mamy jednak czasu, słońce zachodzi a my chcemy jeszcze dziś dotrzeć znów nad Ocean...
Nasza wycieczka dobiega końca, zostały nam dwa dni i przy odrobinie szczęścia zrealizujemy swój plan. Tym razem uderzamy na południe od Agadiru. Jedziemy w kierunku Sidi Ifni nadganiając sporą część drogi asfaltem. Chcemy dotrzeć na plażę Legzira, słynie ona z olbrzymich czerwonych skalnych łuków które wychodzą z klifowego wybrzeża, przechodzą przez plaże i wrzynają się w Atlantyk. Warto zobaczyć. Zabawa o tyle fajniejsza, że na plażę można wjechać motocyklem.
Spędzamy tam pól dnia jeżdżąc, spacerując, oglądając i fotografując. Na plażę ciężko się dostać więc jesteśmy na niej prawie sami, dla takich właśnie chwil warto żyć.
Ostatni dzień spędzamy w Agadirze, jemy pyszne owoce morza w porcie rybackim i spacerujemy brzegiem oceanu. Zbieramy siły na powrót... przed nami 6 dni w drodze i ponowna aklimatyzacja w zasypanej śniegiem Polsce...
Siedem dni nad brzegiem oceanu wystarczyło jednak aby nabrać energii na zimowe miesiące i skupić się na planowaniu kolejnych wojaży...

Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek


Obrazek

No to byłby koniec jazdy wokół komina.

ODPOWIEDZ

Wróć do „Relacje z podróży - 2012”